Nasz powrót wisiał na włosku, groziło nam pozostanie w Limie..... Wczoraj ostatnia noc, kilka soli do wydania, więc uderzyliśmy na miasto na tłuste hamburgery z ulicy z browarkiem i po ostatnim torcie na zakończenie. Ta mieszanka (albo czort wie co to było) ścięło Łukasza z nóg. W efekcie chłopak oddawał z siebie całą noc do kibelka to co wieczór wcześniej nawrzucal. Taksówka już czeka, a Łukasz - blada twarz cierpi męki.