Po dlugim 4godzinnym polsnie ruszamy zwawo na lotnisko. Napisalabym, ze przez nasza gapiostwo i zaspane oko w metrze w Barcelonie przegapilismy polaczenie na pociag na lotnisko i wysiedlismy na zupelnie innej stacji.... Ale nie napisze tego, w koncu profesjonalnym trampom takie bledy sie nie przytrafiaja. A my przeciez jestesmy do tego Suwalskie Trampki! OLE!! E, co tam zbladzenie w metrze. Wczoraj po zwiedzeniu jeszcze w Barcelonie La Segrada Familia, kosciele przy budowie ktorego nawet nasze autostrady powstaja w ekspresowym tempie //budowa trwa juz 100lat i planowo ma sie zakonczyc za 13 lat! Zobaczymy co bedzie pierwsze kosciol czy obwodnica Suwalk// Tak wiec po po zwiedzeniu tego niezwykle ciekawego kosciola poszlismy w strone starego miasta, a tu... kolejny kosciol La Segrada Familia..identyczny! NIe, to ten sam kosciol!!! Krazylismy w kolko zamiast isc prosto! Ale i o tej wpadce mialam nie wspominac.
Dzis zapominamy co bylo wczoraj i udajemy sie do galerii Del Prado w Madrycie. Spryciaze, by zaoszczedzic 14 euro na bilet postanawiamy odwiedzic muzeum w godzinach od 17 do 19. W tym czasie jest za darmo! Darmowy Rubens //z wiadomych powodow bliski memu sercu// i Goya tylko nam musi sie udac, niach niach. Na miejscu okazuje sie, ze w kolejce czeka juz ponad tysiac takich spryciarzy jak my. Kilkusetmetrowa kolejka porusza sie jednak sprawnie i po 20 minutach jestesmy w srodku. Nie dajemy rady wszystkiego zobaczyc, wystarczy tej kultury. Czas na obiadzik na laweczce w parku. Mooocno udeptani i wyspacerowani turlamy sie do hostelu. Kolacja byla na luja, ale za to nocleg na burzuja, jest prysznic, OLE!